I AGa 236/23 - wyrok z uzasadnieniem Sąd Apelacyjny w Poznaniu z 2025-07-14

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 14 lipca 2025 r.

Sąd Apelacyjny w Poznaniu I Wydział Cywilny i Własności Intelektualnej

w składzie:

Przewodniczący: sędzia Tomasz Chojnacki

Sędziowie: del. Katarzyna Kijowska

Ryszard Marchwicki

Protokolant : sekr. sąd. Halszka Mróz

po rozpoznaniu w dniu 27 czerwca 2025 r. w Poznaniu,

na posiedzeniu rozprawie

w sprawie z powództwa(...) spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Z.

przeciwko (...) spółce akcyjnej z siedzibą w P.

o ochronę prawa do znaku towarowego, o zaniechanie czynów nieuczciwej konkurencji oraz o ochronę prawa do firmy

na skutek apelacji powoda i pozwanego

od wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu z 25 maja 2023 r., sygn. akt IX GC 1227/23

I.  zmienia zaskarżony wyrok:

a)  w punktach od 1 do 5 w ten sposób, że oddala powództwo

b)  w punkcie 8 w ten sposób, że kosztami procesu obciąża powoda w całości pozostawiając szczegółowe rozliczenie referendarzowi sądowemu;

II.  oddala apelację powoda;

III.  kosztami postępowania odwoławczego wywołanego apelacją powoda i pozwanego obciąża powoda w całości, szczegółowe ich rozliczenie pozostawiając referendarzowi sądowemu w sądzie pierwszej instancji.

Katarzyna Kijowska

Tomasz Chojnacki

Ryszard Marchwicki

Umieściła w Portalu Informacyjnym:

St. sekretarz sądowy

Karolina Budna

Niniejsze pismo nie wymaga podpisu na podstawie § 100a ust. 1-3 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 18 czerwca 2019 r. - Regulamin urzędowania sądów powszechnych jako właściwie zatwierdzone w sądowym systemie teleinformatycznym.

UZASADNIENIE

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Apelacja powoda była bezzasadna, natomiast apelacja pozwanego zasługiwała na uwzględnienie.

Kwestie wstępne.

Na wstępie do dalszych rozważań podkreślenia wymaga, że w postępowaniu apelacyjnym sąd odwoławczy nie ogranicza się wyłącznie do kontroli orzeczenia sądu pierwszej instancji, lecz bada ponownie całą sprawę, a kontrolując prawidłowość zaskarżonego orzeczenia, pełni również funkcję sądu merytorycznego, który może rozpoznać sprawę od początku, uzupełnić materiał dowodowy lub powtórzyć już przeprowadzone dowody, a także poczynić samodzielnie ustalenia na podstawie materiału zebranego w sprawie i dokonać jej ponownej oceny prawnej. Należy bowiem zauważyć, że nie ulega wątpliwości, iż w aktualnym stanie prawnym sąd odwoławczy jest w postępowaniu cywilnym drugą instancją merytoryczną, co oznacza, że zakres badania sprawy przez ten sąd nie jest ograniczony. Postępowanie apelacyjne, chociaż jest postępowaniem odwoławczym i kontrolnym, zachowuje zatem charakter postępowania rozpoznawczego. Oznacza to, że sąd drugiej instancji ma pełną swobodę jurysdykcyjną, ograniczoną jedynie granicami zaskarżenia, a zarazem ciąży na nim obowiązek wnikliwego merytorycznego rozpatrzenia przedstawionej w apelacji sprawy – oczywiście w granicach zaskarżenia. Zatem sąd drugiej instancji rozpatruje sprawę, przedstawione pod osąd roszczenie procesowe ponownie, zaś prowadzona przez ten sąd rozprawa stanowi kontynuację rozprawy rozpoczętej przed sądem pierwszej instancji. Stąd też sąd drugiej instancji ma możliwość zarówno oparcia się w całości na materiale dowodowym zgromadzonym przed sądem pierwszej instancji, jak i całkowicie odmiennej jego oceny oraz adekwatnego zastosowania odpowiednich norm prawa materialnego. Granice zaskarżenia określa zaś wskazane w apelacji rozstrzygnięcie objęte wyrokiem sądu pierwszej instancji lub jego część, co do których apelujący domaga się ponownego rozpoznania sprawy. Podstawowym celem postępowania apelacyjnego jest bowiem niewątpliwie naprawienie wszystkich błędów popełnionych zarówno przez sąd, jak i przez strony, przy czym chodzi tu zarówno o błędy natury prawnej, jak i faktycznej. Przede wszystkim sąd drugiej instancji ma obowiązek ocenić prawidłowość zastosowania właściwych przepisów prawa materialnego przez sąd instancji niższej, a jeżeli stwierdzi w tym zakresie błędy, to powinien samodzielnie zastosować właściwe przepisy prawa materialnego, a tym samym usunąć ewentualne błędy prawne sądu pierwszej instancji, niezależnie od tego, czy zostały one wytknięte w apelacji. Sąd drugiej instancji rozpoznający sprawę na skutek apelacji nie jest bowiem związany przedstawionymi w niej zarzutami dotyczącymi naruszenia prawa materialnego, wiążą go natomiast jedynie zarzuty dotyczące naruszenia prawa procesowego. W konsekwencji Sąd odwoławczy może, a jeżeli je dostrzeże - powinien, naprawić wszystkie naruszenia prawa materialnego, w granicach apelacji (por. Sądu Najwyższego z dnia 13 kwietnia 2000 r., III CKN 812/98, OSNC 2000/10/193, postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 4 października 2002 r., III CZP 62/02, Biuletyn Sądu Najwyższego 2003/3/14, uchwała Sądu Najwyższego z dnia 31 stycznia 2008 r., III CZP 49/07, OSNC 2008/6/55, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 maja 2013 r., II CNP 72/12, LEX nr 1360205).

To mając na uwadze wskazać należy – stosownie do art. 382 kpc – że Sąd Apelacyjny w postępowaniu apelacyjnym orzekał na podstawie materiału zebranego i dopuszczonego przez Sąd Okręgowy w postępowaniu w pierwszej instancji. W postępowaniu odwoławczym nie przeprowadzono uzupełniającego postępowania dowodowego, natomiast przedłożone w jego toku do akt sprawy przez strony dokumenty nie wykazywały faktów istotnych dla rozstrzygnięcia.

Mając na względzie powyższe oraz dyspozycję art. 387 § 2 ( 1 )pkt 1 kpc, Sąd Apelacyjny wskazuje, że w przeważającym zakresie przyjął za własne ustalenia faktyczne Sądu I instancji. Wyjątkiem jest jedynie ustalenie, że „[…] W przypadku reklam serwisu (...)słowa „(...) i (...) pojawiały się również w treści linka przenoszącego na stronę tego serwisu.”. Taki fakt nie znajduje bowiem odzwierciedlenia w żadnym wiarygodnym dowodzie. Nie są bowiem takimi dowodami wydruki wycinków zrzutów ekranu, składające się na załącznik nr (...) do pozwu (k. 233-234), a na które każdorazowo powoływał się powód przy podnoszeniu twierdzeń co do ww. okoliczności (por. pkt. 2.9 pozwu [k.12], pkt 3.13 repliki na odpowiedź na pozew [k.808], pkt. 4.1 pisma procesowego powoda z 31 maja 2017 r. [k. 3109]). Należy bowiem zauważyć, że – w przeciwieństwie do innych dowodów wykazujących na treść reklam pozwanego wyświetlanych po wpisaniu w polu wyszukiwania haseł „ (...) czy „ (...) i im podobnych w postaci pełnych zrzutów ekranu czy protokołów notarialnych z otwarcia strony internetowej – powyższe wydruki nie zawierały oznaczenia daty wykonania zrzutu ekranu, jak również nie sposób było jej ustalić na podstawie odzwierciedlonego na nich obrazu (brak na nich tzw. paska startowego zawierającego datę i godzinę). Dowody te nie były zatem wiarygodne i nie powinny były stanowić podstawy ustaleń faktycznej sprawy. Podkreślenia wymaga, że analogicznie – i trafnie – Sąd Okręgowy ocenił zrzuty ekranu z ręcznie dopisaną datą, a stanowiące załącznik nr (...) do pisma powoda z 31.05.2017 r. (k. 3139-3148), a które w konsekwencji pominął przy ustalaniu stanu faktycznego (por. str. 35 uzasadnienia). Z żadnego natomiast innego dowodu nie wynika jednoznacznie, aby w treści linków reklamowych (sponsorowanych) pozwanego zawarte były ww. słowa czy ich wariacje, ani tym bardziej, że miało to miejsce w okresie za jaki powód dochodzi roszczeń restytucyjnych, co zostanie jeszcze szerzej omówione w dalszej części uzasadnienia.

Jeżeli natomiast chodzi o wyrażone przez Sąd Okręgowy oceny prawne odnoszące się do meritum sprawy, to po myśli art. 387 § 2 1 pkt 2 kpc Sąd Apelacyjny wskazuje, że przyjmuje za własne jedynie w części w jakiej Sąd Okręgowy stwierdził:

1)  po pierwsze, że słowo „(...) nie jest obecnie używane w potocznym języku polskim i utraciło swój pierwotny desygnat znaczeniowy jakim było określenie „ człowieka pokątnie handlującego obcymi walutami”, a jednocześnie, że absolutnie nie jest obecnie słowem oznaczającym, w powszechnym rozumieniu, internetowy kantor wymiany walut;

2)  po drugie, że słowno-graficzny znak towarowy, do którego prawo przysługuje powodowi, a którego naruszenie zarzucał pozwanemu tj. (...) nie jest znakiem renomowanym.

3)  po trzecie, że pozwany używał oznaczeń podobnych do słowno-graficznego znaku towarowego powoda do oznaczenia własnych usług, identycznych do usług świadczonych przez powoda z wykorzystaniem tego znaku.

W pozostałym zakresie jednak tj.:

1)  stwierdzenia, że poprzez używanie oznaczeń podobnych do znaku towarowego powoda, pozwany dopuścił się naruszenia prawa ochronnego do tego znaku (w postaci naruszenia funkcji wskazania pochodzenia) albowiem a skutek tego używania zachodziło ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd, tj. odbiorcy mogli sądzić, że usługi pozwanego pochodzą z przedsiębiorstwa powoda lub przedsiębiorstwa z nim powiązanego;

2)  stwierdzenia, że poprzez używanie oznaczeń podobnych do znaku towarowego powoda, pozwany dopuścił się czynu nieuczciwej konkurencji;

3)  stwierdzenia, że pozwany dopuścił się naruszenia prawa do firmy powoda;

a w konsekwencji tego wszystkiego, że roszczenia restytucyjne (o zaniechania naruszania, wydania bezpodstawnych korzyści), publikacyjne oraz o zapłatę na wskazany cel społeczny dochodzone przez powoda były uzasadnione, to oceny prawne Sądu Okręgowego nie zasługiwały na podzielenie i słusznie były przez pozwanego w apelacji kwestionowane z przyczyn, o których będzie mowa poniżej.

Zarzuty dotyczące postępowania dowodowego podniesione przez pozwanego.

Przede wszystkim nie zasługiwał na uwzględnienie zarzut pozwanego naruszenia art. 233 § 1 kpc w zw. z art. 6 kc w sposób opisany w pkt I ppkt 1 lit. a apelacji. Po pierwsze nie ulega wątpliwości, że art. 233 § 1 kpc reguluje jedynie kwestię oceny wiarygodności i mocy dowodowej przeprowadzonych w sprawie dowodów. Zarzut ten może odnosić się zatem jedynie do dowodów dopuszczonych przez sąd i przeprowadzonych. Jeżeli sąd pominął wskazane przez powoda w pozwie dowody, oznacza to, że ich nie przeprowadził, a więc zarzut naruszenia art. 233 kpc w odniesieniu do tych dowodów w ogóle nie może być podniesiony. Już samo powyższe czyni omawiany zarzut pozwanego chybionym. Po drugie, wskazać należy, że „zaniechanie wszechstronnego rozważenia zebranego w sprawie materiału”, albo też inaczej „dokonanie wybiórczej oceny dowodów”, czy też pominięcie przez sąd przy wyrokowaniu określonej okoliczności faktycznej, nawet jeżeli strona uważa ją za okoliczność istotną dla rozstrzygnięcia sprawy nie stanowi o naruszeniu art. 233 § 1 kpc (por. wyrok Sadu Najwyższego z 25 listopad 2003r., II CSK 293/02, LEX nr 151622; wyrok Sadu Najwyższego z 25 września 2014r., II CSK 727/13, LEX nr 1537557; Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 6 listopada 2015 r., VI ACa 519/15, LEX nr 2016240.). Po trzecie wreszcie, pozwany poprzez podniesienie powyższego zarzutu zmierzał do zakwestionowania decyzji Sądu Okręgowego o pominięciu zawnioskowanych przez niego dowodów w postaci opinii biegłych sądowych z dziedzin językoznawstwa, marketingu i psychologii marketingu. Jednocześnie pozwany w żadnym miejscu wywiedzionej przez siebie apelacji nie zawarł wniosku, o którym mowa w art. 380 kpc. Tymczasem wskazać także należy, że postanowienie dowodowe Sądu I instancji jako orzeczenie niezaskarżalne, mogłoby podlegać kontroli przez Sąd Odwoławczy wyłączne na wniosek pozwanego złożony w trybie art. 380 kpc, którego ten nie złożył. Dopuszczalność kontroli niezaskarżalnych postanowień Sądu I instancji przez Sąd Odwoławczy w trybie art. 380 kpc znajduje potwierdzenie w utrwalonym orzecznictwie Sądu Najwyższego, który wskazuje, że " warunkiem takiej kontroli niezaskarżalnego postanowienia, które miało wpływ na wynik sprawy, jest zamieszczenie stosownego wniosku w środku odwoławczym skierowanym przeciwko postanowieniu podlegającemu zaskarżeniu zażaleniem" (por. postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 8 stycznia 2014 r., sygn. akt II UZ 63/13, LEX nr 1418894). Sąd Odwoławczy w pełni podziela również stanowisko Sądu Najwyższego, zgodnie z którym, gdy w sprawie występuje profesjonalny pełnomocnik wniosek taki powinien być jednoznacznie sformułowany, gdyż nie ma podstaw do przypisywania pismom przez niego wnoszonym treści wprost w nich niewyrażonych (por. postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 17 lipca 2008 r., sygn. akt II CZ 54/08, LEX nr 447663.; z dnia 28 października 2009 r., sygn. akt II PZ 17/09, LEX nr 559946; z dnia 21 marca 2013 r., II CZ 4/13, LEX nr 1341668; z dnia 19 listopada 2014 r., II CZ 74/14, LEX nr 1554581). Przenosząc powyższe uwagi na grunt przedmiotowej sprawy wskazać należy, że w treści apelacji pozwany zastępowany przez fachowego pełnomocnika, nie zawarł ani stosownego wniosku, o którym stanowi art. 380 kpc, ani nawet nie powołał się na ten przepis. Sąd Odwoławczy nie może natomiast z treści samego zarzutu apelacyjnego (zakładając, że byłby on prawidłowo podniesiony) wywodzić, że strona skarżąca składa dorozumiany wniosek w trybie art. 380 kpc o rozstrzygnięcie kwestii postanowień Sądu I instancji w przedmiocie rozpoznania zgłoszonych przez strony wniosków dowodowych. Wobec braku wniosku, o którym mowa w art. 380 kpc, przeprowadzenie przez Sąd II instancji merytorycznej kontroli postanowienia dowodowego Sądu Okręgowego o pominięciu ww. dowodów nie było dopuszczalne ( por. postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 4 grudnia 2013 r., sygn. akt II CZ 83/13, LEX nr 1418728). Inaczej mówiąc, skarżący nie zgłaszając wprost w apelacji wniosku o przeprowadzenie oceny na podstawie art. 380 kpc przez Sąd II instancji kontroli postanowienia Sądu I instancji dowodowego, nie spełnił warunku koniecznego przeprowadzenia w postępowaniu apelacyjnym kontroli tego niezaskarżalnego postanowienia, tracąc prawo zwalczania go w apelacji poprzez samo podnoszenie zarzutów naruszenia prawa procesowego.

Jeżeli chodzi o zarzut naruszenia art. 233 § 1 kpc w zw. z art. 6 kc w sposób opisany w pkt I ppkt 1 lit. b apelacji, to choć został on podniesiony w sposób prawidłowy, był jednak bezzasadny. Sąd Apelacyjny po zapoznaniu się z zeznaniami świadka P. D., podziela bowiem kwestionowaną przez pozwanego ocenę Sądu Okręgowego, że co do zasady były one wiarygodne, gdyż świadek zeznawał spontanicznie i swobodnie, a wypowiedzi sprawiały wrażenie szczerych. Inną kwestią jest natomiast to, że zeznania te były bardzo ogólne – świadek wskazywał jedynie, że zdarzały się sytuacje, że klienci dzwonili na infolinię powoda albo dopytując się o jego powiązania z pozwanym i jego serwisami, albo dopytując się o transakcje, które w istocie wykonali za pośrednictwem platform pozwanego. Jednocześnie jednak nie potrafił wskazać – na wyraźne pytanie sądu – jak często takie sytuacje miały miejsce, ogólnikowo jedynie stwierdzając, że „było ich dużo”, co jednak nie daje oglądu sytuacji. Zwłaszcza, gdy również świadek K. S., będący szefem marketingu w powodowej spółce, również nie potrafił jednoznacznie określić częstotliwości rzeczonych pomyłek ze strony klientów, wskazując wyłącznie, że „takie historie” miały miejsce i przytaczając na poparcie powyższego, i to w sposób lakoniczny, szczegóły jednej takiej sytuacji. Co jednak istotne – a na co słusznie zwracał uwagę w apelacji pozwany – że świadek P. D., choć wskazywał, że omyłki miały charakter nagminny i zgłaszał to przełożonemu tj. K. S., to jednocześnie z materiału dowodowego powyższe nie wynika. W treści notatki służbowej podpisanej przez K. S. wskazał on bowiem jasno, że został poinformowany przez jednego z konsultantów, że „ taka sytuacja została zgłoszona przez jednego z naszych klientów…” , co ewentualnie wskazuje, że miała ona miejsce jedynie raz. Powyższe nie przekreśla jednak prawidłowości oceny zeznań świadka P. D. jako wiarygodnych, jednakże powinno mieć wpływ na ocenę mocy dowodowej tych zeznań dla wykazania okoliczności wprowadzania klientów powoda w błąd przez reklamy pozwanego, o czym będzie jeszcze mowa.

Odnośnie natomiast zarzutu art. 233 § 1 kpc w zw. z art. 6 kc w sposób opisany w pkt I ppkt 1 lit. c apelacji to zasadniczo poprzez jego podniesienie pozwany nie zmierzał do zakwestionowania ani oceny dowodów dokonanej przez sąd ani też prawidłowości ustaleń faktycznych przyjętych za podstawę rozstrzygnięcia, ale raczej podjął próbę zakwestionowania poprawności przeprowadzonego przez Sąd I instancji procesu subsumcji ustalonego stanu faktycznego pod właściwe przepisy, co należy do sfery wykładni i stosowania prawa materialnego. Poznawany zarzucał bowiem Sądowi I instancji wyraźnie niedokonanie analizy faktu, jakim jest treść reklam przedstawionych przez Powoda…”, jednocześnie wyjaśniając w uzasadnieniu zarzutu, że „ analiza treści reklam jest o tyle istotna, że to przez jej pryzmat dokonuje się oceny ryzyka wprowadzenia w błąd (naruszenia funkcji znaku towarowego uprawnionego), czy szerzej - oceny dopuszczalności użycia cudzego znaku towarowego w reklamie kontekstowej.” Powyższe wyraźnie wskazuje na to, że pozwany zmierzał do zakwestionowania prawidłowości oceny treści reklam pod kątem ich ewentualnego wprowadzania klientów w błąd co do pochodzenia usług, co natomiast stanowi ocenę prawną nie zaś ustalenia faktyczne, której kwestionowanie nie może być dokonane skutecznie poprzez podniesienie zarzutu naruszanie art. 233 § 1 kpc.

Ocena znaku towarowego powoda pod kątem renomy.

Przechodząc w tym miejscu do apelacji powoda, wskazać należy, że niezasadny okazał się podniesiony w pkt. 2 ppkt ii apelacji zarzut naruszenia art. 296 ust. 2 pkt 3 w zw. z art. 296 ust 1 ustawy z dnia 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (dalej:(...)), zmierzający do zakwestionowania oceny Sądu Okręgowego, iż słowno-graficzny znak towarowy, do którego prawo przysługuje powodowi, a którego naruszenie zarzucał pozwanemu tj. (...) nie był znakiem renomowanym.

Nie powielając rozważań prawnych Sądu I instancji dotyczących przesłanek uznania znaku towarowego za renomowany, które Sąd Apelacyjny podziela i przyjmuje za własne, w ich uzupełnieniu wskazać należy, że Sąd Odwoławczy podziela wykładnię Sądu Najwyższego, nawiązującą do orzecznictwa ETS, dokonaną m.in. w wyrokach z dnia 10 lutego 2011 r. IV CSK 393/10 ( LEX nr 52095615), z dnia 4 marca 2009 r. IV CSK 335/08 ( OSNC-ZD 2009 nr 3 poz. 85), że renomowanym znakiem towarowym w rozumieniu art. 296 ust. 2 pkt 3 pwp jest znak towarowy znany znacznej części odbiorców towarów i usług oznaczonych tym znakiem, posiadający siłę atrakcyjną przyciągania i wartość reklamową wynikającą z utrwalonego w świadomości odbiorców przekonania o bardzo dobrych cechach towaru nim opatrzonego. Z powyższego wynika po pierwsze, że ocenie pod kątem renomy podlega wyłącznie sam znak towarowy (a zatem nie ma zasadniczego znaczenia dla jej oceny reputacja samego przedsiębiorcy się nim posługującego), a po drugie ocena ta musi abstrahować rodzaju od towarów i usług standardowo opatrzonych tym znakiem przez jego właściciela. Znak renomowany jest bowiem wartością samą w sobie ze względu na własną jakość. Jest to oznaczenie, które samo w sobie przyciąga uwagę odbiorców, jest obecne na rynku i rozpoznawalne zupełnie niezależnie od tego czy i jakie towary (usługi) są za jego pośrednictwem oznaczane. Ma zdolność przyciągania nawet wtedy gdyby posłużyło do oznaczenia takich spośród nich, które dotąd nie były z nim łączone ( wyrok SA w Krakowie z dnia 26 lutego 2013 r., sygn. I ACa 1397/12). Podkreślenia wymaga, że charakteru znaku towarowego jako renomowanego nie można domniemywać, a zatem renoma musi być udowodniona. Uwzględniwszy powyższe uwagi dodatkowe, również w ocenie Sądu Apelacyjnego, nie zostały przez powoda w niniejszej sprawie przedstawione dowody mogące potwierdzać, że zastosowanie znaku słowno-graficznego (...) na jakimkolwiek produkcie, nawet wykraczającym poza branżę internetowej wymiany walut, przyciągnie pozytywnie uwagę odbiorców z uwagi na renomowany charakter znaku (a nie produktu czy usług). Powód zasadniczo inicjatywy dowodowej w tym kierunku nawet nie podejmował, powołując się jedynie na fakt, że kantor internetowy pod domeną internetową (...) prowadził jeszcze przed zarejestrowaniem znaku jak również, na to, że znak towarowy (...) był znakiem rozpoznawalnym wśród osób poszukujących usług kantoru internetowego ( również w apelacji- por. str. 58-59). Powyższe jednak nie przesądza o renomowanym charakterze samego znaku towarowego w ww. rozumieniu, a ewentualnie pozwala stwierdzić, że był znakiem znanym, rozpoznawalnym, przy czym nawet nie powszechnie, a jedynie wśród określonej grupy konsumentów. Ponadto należy wyraźnie podkreślić, że rozpoznawalność powoda jako przedsiębiorcy świadczącego usługi internetowego kantoru wymiany walut nie oznacza jeszcze rozpoznawalności samego znaku towarowego.

Ponadto, jakkolwiek ocena Sądu Okręgowego co do braku renomowanego charakteru znaku towarowego powoda była prawidłowa, to trzeba zauważyć, że Sąd I instancji oceniał istnienie renomy znaku towarowego powoda na wrzesień 2015 r., tłumacząc to faktem, że powód podniósł twierdzenia o renomowanym charakterze znaku w piśmie rozszerzającym powództwo z 18.09.2015 r.. Tymczasem, na co słusznie zwracał uwagę pozwany w odpowiedzi na apelację powoda, oceny renomy znaku towarowego powoda Sąd winien był dokonywać na moment dokonania zarzucanych naruszeń tego znaku przez pozwanego, a co więcej – zważywszy, że naruszenia za jakich powód dochodzi roszczeń restytucyjnych miały mieć miejsce od listopada 2011 r. do końca 2020 r. i trwać ciągle i nieprzerwanie – istotna była renoma znaku powoda na moment dokonania pierwszego naruszenia. Sąd Apelacyjny podziela bowiem pogląd orzecznictwie, że aby skutecznie dochodzić roszczeń z tytułu naruszenia renomowanego znaku towarowego, właściciel znaku musi udowodnić, że jego znak posiadał renomę w chwili, gdy doszło do pierwszego działania kwalifikowanego jako naruszenie przez stronę przeciwną (por. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 6 maja 2015 r., V ACa 763/14, LEX nr 1751197; wyrok Sądu Najwyższego z 10 marca 2017 r., III CSK 171/16, LEX nr 2241440). Właściciel znaku musi przedstawić dowody, które jednoznacznie wskazują na poziom znajomości znaku, jego udział w rynku, intensywność i zasięg geograficzny używania oraz nakłady na promocję w okresie poprzedzającym lub co najmniej współwystępującym z momentem pierwszego naruszenia. To mając na uwadze należy wskazać, że powód tym bardziej nie udowodnił, że znak towarowy (...) był już znakiem renomowanym w listopadzie 2011 r., kiedy to miało ze strony pozwanego rozpocząć się jego naruszanie poprzez wykorzystywanie jego części jako słów kluczowych na potrzeby emisji reklam kontekstowych w wyszukiwarce G.. Poza tym, bezspornym jest, że powód świadczy usługi wymiany walut online w formie kantoru internetowego (...) począwszy od listopada 2010 r., zaś skoro renoma znaku towarowego powstaje w wyniku jego długotrwałego używania, to ciężko uznać, aby w tak krótkim czasie znak(...) uzyskał status znaku renomowanego.

Ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd poprzez używanie przez pozwanego oznaczenia podobnego do znaku towarowego powoda do oznaczenia usług identycznych.

Tytułem wstępu wskazać należy, że Sąd Apelacyjny zgadza się z Sądem Okręgowym, że po pierwsze, używanie przez przedsiębiorcę znaku słownego identycznego lub podobnego z danym znakiem towarowym innego przedsiębiorcy w ten sposób, że wskazany zostaje on jako słowo kluczowe w ramach usługi odsyłania w Internecie tj. stanowi środek służący wywołaniu wyświetlenia się jego reklamy, stanowi jego używanie w obrocie gospodarczym w rozumieniu art. 296 ust. 2 pwp. Zgadza się także z tym, że jeżeli reklama ta dotyczy produktów czy usług tego przedsiębiorcy, to takie używanie jest również przejawem używania tego znaku dla oznaczenia towarów i usług reklamodawcy w rozumieniu art. 296 ust. 2 pkt 1-3 pwp, nawet jeżeli ten znak słowny (wybrany jako słowo kluczowe) nie występuje w treści samej reklamy. Powyższe znajduje odzwierciedlenie w licznym orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (dalej: TSUE ; por. wyroki: z dnia 23 marca 2010 r. w sprawach połączonych od C-236/08 do C-238/08 G. (...) i G.; z dnia 25 marca 2010 r., w sprawie C-278/08 (...) z 8 lipca 2010 r. w sprawie C-558/08 (...)). Trafnie także Sąd Okręgowy wskazał na dystynkcję pomiędzy znakiem identycznym a podobnym, wyjaśniając, że oznaczenie jest identyczne ze znakiem towarowym tylko wtedy, gdy powtarza, bez dokonywania zmian ani wprowadzenia żadnych dodatkowych elementów, wszystkie elementy tworzące ten znak lub gdy rozpatrywane jako całość wykazuje różnice, które są tak nieznaczne, że mogą zostać niedostrzeżone przez przeciętnego konsumenta. W konsekwencji Sąd Apelacyjny podziela ocenę Sądu Okręgowego, że okoliczności niniejszej sprawy pozwalają na stwierdzenie, że pozwany poprzez użycie oznaczeń słownych (...) oraz „ (...)jak również ich wariacji tj. pisanych z błędem (literówkami) jako słów kluczowych przy definiowaniu reklam własnych usług (portali internetowych kantorów wymiany walut) w G. A. używał oznaczeń słownych podobnych do słowno-graficznego znaku towarowego powoda w obrocie gospodarczym, celem oznaczenia własnych usług identycznych.

Sąd Odwoławczy nie zgadza się natomiast z konkluzją Sądu Okręgowego, iż poprzez takie używanie znaku na skutek takiego używania przez pozwanego oznaczeń podobnych do znaku towarowego powoda zachodziło ryzyko wprowadzenia odbiorców (tj. osób zainteresowanych usługą internetowej wymiany walut) w błąd w ten sposób, że mogli oni sądzić, że usługi reklamowane przez pozwanego pochodzą z przedsiębiorstwa powoda lub przedsiębiorstwa z nim powiązanego.

Przede wszystkim należy zauważyć, że w swoich rozważaniach Sąd Okręgowy odwołał się przede wszystkim do uzasadnienia wyroku TSUE z dnia 23 marca 2010 r. w sprawach połączonych od C-236/08 do C-238/08 G. France i G., szczególny nacisk kładąc (o czym świadczą podkreślenia własne Sądu) na tę jego część, w której stwierdzono, że: „Jeżeli reklama osoby trzeciej sugeruje istnienie powiązań gospodarczych między tą osobą trzecią a właścicielem znaku, sąd krajowy będzie musiał stwierdzić istnienie negatywnego wpływu na funkcję wskazania pochodzenia. Sąd krajowy będzie musiał stwierdzić istnienie negatywnego wpływu na wspomnianą funkcję znaku również wówczas, gdy reklama, która nie sugeruje istnienia powiązań gospodarczych, pozostaje na tyle niejasna w zakresie pochodzenia danych towarów lub usług, że właściwie poinformowany i dostatecznie uważny internauta nie jest w stanie zorientować się na podstawie linku reklamowego i załączonego do niego przekazu reklamowego, czy reklamodawcą jest osoba trzecia względem właściciela danego znaku, , czy przeciwnie, osoba powiązana z nim gospodarczo.” jak również, że: „W istocie w takiej sytuacji, charakteryzującej się ponadto tym, że rozpatrywana reklama ukazuje się natychmiast po wprowadzeniu przez zainteresowanego internautę danego znaku towarowego jako wyszukiwanego hasła i jest wyświetlana w momencie, w którym znak ten jest widoczny na ekranie jako wyszukiwane hasło, internauta może pomylić się co do pochodzenia danych towarów lub usług. W tych okolicznościach używanie przez osobę trzecią oznaczenia identycznego z danym znakiem towarowym jako słowa kluczowego powodującego wyświetlenie się wspomnianej reklamy może wzbudzić przekonanie o istnieniu w obrocie handlowym materialnego związku między danymi towarami lub usługami a właścicielem znaku przedsiębiorstwem, z którego pochodzą.” Sąd Okręgowy przytoczył również pogląd TSUE zaprezentowany w uzasadnieniu w wyroku z 8 lipca 2010 r. w sprawie C-558/08 (...), w którym Trybunał uznał, że już samo używanie oznaczenia identycznego lub podobnego z danym znakiem towarowym innego przedsiębiorcy w ten sposób, że wskazane zostaje ono jako słowo kluczowe w ramach usługi odsyłania w Internecie jest taką sytuacją, która charakteryzuje się między innymi właśnie tym, iż ogłoszenie reklamowe może skłonić co najmniej znaczącą część docelowego kręgu odbiorców do uznania, że między towarami lub usługami, których ogłoszenie to dotyczy, a towarami lub usługami właściciela znaku lub osoby uprawnionej do jego używania istnieje pewien związek.

Tymczasem należy zauważyć, że powyższe wypowiedzi TSUE, z których wynika, że skłaniał się ku stanowisku, iż skoro reklama pojawia się w wyszukiwarce natychmiast po wpisaniu przez internautę słowa kluczowego stanowiącego znak towarowy i jest wyświetlana, gdy znak ten jest widoczny na ekranie jako wyszukiwane hasło, to internauta może pomylić się co do pochodzenia danych towarów lub usług bądź uznać, iż pomiędzy reklamodawcą a właścicielem znaku istnieją powiązania gospodarcze - tj. że już same okoliczności w jakich dochodzi do wyświetlenia się reklamy powodują, że jest ona myląca - zostały poddane szerokiej krytyce. Wynika to z faktu, że stanowią ono swoiste nawiązanie do istniejącej w prawie amerykańskim teorii wstępnego wywołania konfuzji (tzw. initial intrest confusion), której jednak stosowanie na gruncie ochrony znaków towarowych w prawie europejskim, zwłaszcza z uwzględnieniem dorobku pozostałego orzecznictwa TSUE, należy uznać za wątpliwe. Wskazuje się bowiem, że bez znaczenia powinno być to, że odbiorca może być jedynie chwilowo zdezorientowany wyświetleniem linku sponsorowanego, skoro wymaga się od niego dostatecznej uważności i ostrożności (zgodnie z wypracowanym modelem „przeciętnego konsumenta”). Podkreślano także, że rygorystyczne stosowanie teorii wstępnego wywołania konfuzji może w praktyce doprowadzić do absolutnej eliminacji reklamy internetowej opartej na słowach kluczowych odpowiadających znakom towarowym z obrotu gospodarczego, która wszak sama nie jest z natury naganna, ponieważ jej celem jest zazwyczaj oferowanie użytkownikom Internetu alternatyw dla towarów lub usług oferowanych przez właściciela znaku towarowego. Ponadto ochrona znaków towarowych nie powinna prowadzić do nadmiernego ograniczania wolności konkurencji, ani do ochrony przed uczciwą konkurencją, która jest naturalnym i pozytywnym elementem rynku. Z tego względu postulowano, że kluczową wagę przy ocenianiu ryzyka wprowadzenia odbiorcy w błąd powinno przywiązać się przede wszystkim do samej treści reklamy i tego jak jest prezentowana na ekranie odbiorcy, nie zaś wyłącznie tego, w jaki sposób dochodzi do jej wyświetlenia. W szczególności powinno się zbadać, czy reklamodawca umożliwił przeciętnemu konsumentowi poprzez zapoznanie się z zaprezentowaną reklamą ustalenie pochodzenia reklamowanych towarów lub usług, a tym samym podjęcie świadomej decyzji.

Powyższe głosy krytyczne zdaje się zostały dostrzeżone przez Trybunał, czego potwierdzeniem jest jego późniejsze stanowisko zaprezentowane w uzasadnieniu wyroku z 22 września 2011 r. sprawie C-323/09 I.. Było bowiem ono mniej stanowcze od tego, prezentowanego w wyrokach cytowanych przez Sąd I instancji, albowiem TSUE wskazał w nim, że ocena sądu krajowego dotycząca możliwości wystąpienia pomyłki w związku z wyświetleniem reklamy kontekstowej opartej na słowach-kluczach będących znakami identycznymi lub podobnymi do znaku towarowego innego przedsiębiorcy, powinna uwzględniać treści reklamy osoby trzeciej. TSUE wskazał bowiem wyraźnie, że sama okoliczność, iż reklama pozwanego, wyświetlana w odpowiedzi na wyszukiwania prowadzone przez internatów za pomocą słowa 'I.' (identycznego ze znakiem towarowym strony powodowej tj. (...)), może powodować u nich mylne wrażenie, że usługi świadczone przez pozwanego są świadczone ramach współpracy z powodem nie jest wystarczająca dla stwierdzenia wprowadzenia odbiorców w błąd, podkreślając, że należałoby jeszcze zbadać, czy wspomniana reklama nie pozwalała na zorientowanie się przez odbiorcę, że pozwany jest osobą trzecią w stosunku do właściciela znaku towarowego, czy też, przeciwnie, spółka ta jest gospodarczo powiązana z tym właścicielem. TSUE stwierdził, że dopiero w tych okolicznościach miałby miejsce negatywny wpływ na pełnioną przez znak towarowy (...) funkcję wskazania pochodzenia. Z tego też względu TSUE dał wytyczne sądowi krajowemu co do kierunku postępowania wskazując, że w pierwszej kolejności powinien przede wszystkim dokonać oceny, czy właściwie poinformowany i dostatecznie uważny internauta wie na podstawie ogólnie znanych cech charakterystycznych rynku, że świadczona przez pozwanego usługa dostarczania kwiatów nie świadczona ramach sieci powodowej spółki, ale - przeciwnie - konkuruje z nią. Jeżeli odpowiedź na powyższe będzie negatywna powinien następnie ocenić, czy reklama pozwanego pozwalała wspomnianemu internacie na zorientowanie się, że wymieniona w niej usługa w istocie nie należy to wspomnianej sieci. Konkludując, TSUE wskazał, że sąd krajowy powinien dokonać oceny, czy w razie braku ogólnej wiedzy co do istnienia bądź nieistnienia powiązań gospodarczych pomiędzy pozwanym (domniemanym naruszycielem znaku) a powodem (właścicielem znaku), treść reklamy kontekstowej wystarcza czy nie wystarcza do tego, by właściwie poinformowany i dostatecznie uważny internauta, który wprowadził wyszukiwane hasła zawierające słowo będące identycznym lub podobnym do znaku towarowego powoda, mógł zorientować się, że reklamowana usługa nie będzie pochodzić od niego. TSUE podkreślił także, że właściwy krąg odbiorców obejmuje właściwie poinformowanych i dostatecznie uważnych internatów, podkreślając, że z tego też względu okoliczność, że niektórzy internauci mogli mieć trudności ze zorientowaniem się, iż pozwany świadczy swoją usługę niezależnie od usługi świadczonej przez powoda, nie wystarcza jeszcze do stwierdzenia negatywnego wpływu na funkcję wskazania pochodzenia (por. pkt 49-53). Powyższe rozważania skłaniają do wniosku, że TSUE przychylił się on do stanowiska zaprezentowanego przez Rzecznika Generalnego w przedstawionej przez niego na potrzeby sprawy opinii z 24 marca 2011 r., iż:

właściciel znaku towarowego jest uprawniony do zakazania używania przez inny podmiot oznaczenie identycznego ze znakiem towarowym w ten sposób, że zostało ono wybrane jako słowo kluczowe w ramach internetowej usługi odsyłania, a wyświetlanie reklam zorganizowane jest w oparciu o słowo kluczowe, w takim tylko przypadku gdy reklama taka nie pozwala lub z trudnością pozwala przeciętnemu internaucie na zorientowanie się, czy towary lub usługi, których ona dotyczy, pochodzą od właściciela znaku towarowego lub z przedsiębiorstwa powiązanego z nim gospodarczo, czy też, przeciwnie, od osoby trzeciej (pkt. 107 ppkt 1 tiret 2 opinii);

pomyłka dotycząca pochodzenia towarów lub usług zachodzi w przypadku, gdy link sponsorowany konkurenta może wywołać u niektórych odbiorców wrażenie, że konkurent należy do sieci handlowej właściciela znaku towarowego, gdy tak nie jest. W takiej sytuacji właściciel znaku towarowego jest uprawniony do zakazania temu konkurentowi używania w reklamie słowa kluczowego (pkt. 107 ppkt 1 tiret 3 opinii);

Mając powyższe na względzie, Sąd Apelacyjny w składzie rozpoznającym przedmiotową sprawę, stoi na stanowisku, że oceny, czy taki sposób używania przez dany podmiot oznaczenia identycznego lub podobnego do znaku towarowego innego przedsiębiorcy jak w niniejszej spawie mógł stwarzać ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd, należy dokonywać w odniesieniu przede wszystkim do samej treści reklamy pojawiającej się na skutek wpisania słowa kluczowego będącego oznaczeniem identycznym lub podobnym temu znakowi towarowemu. Jeżeli natomiast taka reklama, wyświetlana w Internecie po wpisaniu ww. słowa kluczowego, pozwalałaby właściwie poinformowanemu i dostatecznie uważnemu internaucie określić, że oferowane towary i usługi pochodzą nie od przedsiębiorcy będącego właścicielem znaku towarowego, lecz innego podmiotu, to w takim wypadku uznawać należy, że rzeczone ryzyko nie zachodzi. Powyższy warunek, zdaniem Sądu Apelacyjnego jest już spełniony, gdy jeżeli reklama osoby trzeciej w swej treści ani nie sugeruje istnienie powiązań gospodarczych między tą osobą trzecią a właścicielem znaku, ani też nie zawiera oznaczenia identycznego lub podobnego do znaku towarowego, będącego słowem-kluczem aktywującym jej wyświetlenie, a dodatkowo wskazuje na pochodzenie tych usług z innego źródła. Już w takim przypadku odbiorca uważny i rozsądny, właściwie poinformowany, o przeciętnej zdolności percepcyjnej jest w stanie ocenić, że treść reklamowa nie dotyczy przedsiębiorcy, którego znak towarowy stanowił wystukiwane słowo. A contario należy stwierdzić istnienie negatywnego wpływu na funkcję oznaczenia pochodzenia znaku towarowego, gdy oceniana reklama w swej treści zawiera znak towarowy innego przedsiębiorcy a stanowiący słowo-klucz, sugeruje istnienie powiązań gospodarczych z tym przedsiębiorcą albo gdy jej treść co prawda nie sugeruje istnienia takich powiązań gospodarczych, jednakże pozostaje niejasna w zakresie pochodzenia reklamowanych towarów lub usług.

Idąc dalej, zdaniem Sądu Odwoławczego dostatecznie uważny i ostrożny to taki, który korzystając z wyszukiwarki internetowej zapoznaje się z prezentowanymi wynikami dla wpisanego przez niego w polu wyszukiwania słowem. Powszechną bowiem wiedzą jest, że po wpisaniu wyszukiwanej frazy prezentowany jest nie jeden, a wiele wyników, nierzadko nawet luźno z nią powiązanych. Ocena ta odnosi się nie tylko do obecnych użytkowników wyszukiwarek, ale także użytkowników w przeszłości. Z doświadczenia życiowego i wiedzy własnej sądu wynika bowiem, że zasady funkcjonowania wyszukiwarek internetowych nie uległy zasadniczo zmianie – w dalszym ciągu korzystanie z nich polega na tym, że w polu wyszukiwania wpisywane jest dane hasło (słowo, zwrot lub zbitki wyrazów), a wyniku dokonanego przez wyszukiwarkę przeglądu sieci Internet prezentowana jest na ekranie lista wyników obejmująca wiele linków wraz z krótkimi opisami. Nie jest zatem dostatecznie uważnym internautą taka osoba, która po wpisaniu przez siebie w wyszukiwarce danego hasła, bezrefleksyjnie i bez zapoznania się z treścią prezentowanych wyników, klika w pierwszy z nich, nawet gdyby uznawać, że mogłaby ona zakładać, iż będzie on odesłaniem do oczekiwanej strony internetowej. Z drugiej jednak strony oczywiście przyjmować trzeba, że taki dostatecznie uważny i modelowy internauta nie analizuje prezentowanych wyników dogłębnie, a ocenia je szybko i intuicyjnie, co bynajmniej jednak nie oznacza, że nie czyta ich wcale. Dodatkowo oderwane od rzeczywistości byłoby stwierdzenie, że właściwie poinformowany i dostatecznie uważny internauta mógłby uznać wszystkie lub chociażby więcej niż jeden z wyników wyświetlonych po wpisaniu danego hasła, nawet będącego znakiem towarowym czy firmą przedsiębiorcy, za linki prowadzące do stron usługodawców powiązanych ekonomicznie z usługą uprawnionego ze znaku towarowego. Wydaje się, że doświadczenie każdego z internautów powinno sugerować, że wśród wyników pojawiających się po wpisaniu określonego słowa – klucza, które jest również znakiem towarowym, mogą wyświetlić się linki do stron konkurentów proponujących alternatywę dla usług lub produktów uprawnionego ze znaku towarowego, jak również duża liczba linków do stron nie mających niczego wspólnego z oferowaniem produktów lub usług zbieżnych z tymi, dla których zarejestrowano wyszukiwany znak towarowy – chociażby serwisów oferujących porównywanie cen usług, towarów różnych przedsiębiorców z tej samej branży albo serwisów zawierających opinie na temat konkretnych towarów lub usług ( por. M. Zejda, Reklama kontekstowa w Internecie., Gdańskie Studia Prawnicze – przegląd orzecznictwa, 2015, nr 3, s. 53-54).

Przenosząc wszystkie powyższe rozważania na grunt niniejszej sprawy, zdaniem Sądu Odwoławczego, nie sposób zgodzić się z Sądem Okręgowym, iż na skutek używania przez pozwanego oznaczeń podobnych do znaku towarowego powoda, zachodziło ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd co do pochodzenia usług, które były przedmiotem reklamy. Po przeanalizowaniu zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego w postaci zrzutów ekranu przedstawionych przez powoda dojść należało bowiem do wniosku, że banerów reklamowych (tj. linku i krótkiego, opisowego przekazu reklamowego) dawała każdemu dostatecznie uważnemu internaucie możliwość ustalenia, że nie dotyczą one powoda i świadczonych przez niego usług, a stanowią reklamę usług świadczonych przez inny podmiot tj. pozwanego, za pośrednictwem należących do niego stron kantorinternetowy.pl czy też (...)

Przede wszystkim banery te prezentowane były co prawda na pierwszych miejscach listy wyników, jednakże były odpowiednio wyróżnione i oznaczone. Wyświetlane one były na kremowym tle, a nadto opatrzone były jasnym komunikatem „Reklamy związane z:...”. Podkreślenia wymaga, że powyższy komunikat nie pochodził od pozwanego a operatora wyszukiwarki, który w ten sposób komunikował jej użytkownikowi, że prezentuje wyniki reklamowe związane z wyszukiwaną przez niego frazą. Zresztą wynika to z rozszerzenia tego komunikatu (por. zrzut ekranu na k. 248). Nie stanowił on także treści prezentowanych reklam, lecz były wyraźnie oddzielone od niej oddzielony. Jeżeli natomiast chodzi o samą treść reklam/banerów reklamowych, składających się zarówno linku głównego oraz krótkiego opisu, to każdemu przeciętnemu użytkownikowi dawały one dostatecznie jasny obraz tego, jakich usług i jakiego podmiotu ona dotyczy. Jak już wspomniano, aby reklama wyświetlana z uwagi na wpisanie w wyszukiwarce słowa kluczowego będącego oznaczeniem identycznym lub podobnym ze znakiem towarowym powoda nie wprowadzała w błąd o ile tylko pozwala ona właściwie poinformowanemu i dostatecznie uważnemu internaucie określić, że reklamowane usługi pochodziły nie od powoda. Powyższy warunek został niewątpliwie spełniony. Analiza treści reklam ujawnionych na zrzutach przedstawionych przez powoda wskazuje, że nie sugerowała ona ani wprost ani pośrednio, że reklamowane usługi mogą pochodzić od powodowej spółki czy podmiotu w jakikolwiek z nią powiązanego. Zarówno w treści linków jak i przekazów reklamowych nie zostało zawarte oznaczenie identyczne czy podobne do znaku towarowego powoda tj.(...)ani jakichkolwiek odniesień do powoda. Z drugiej strony tak w treści linków jak i krótkich do nich opisów zawierała odniesienia do portali pozwanego tj. „internetowykantor.pl” lub (...), wskazywała także w swym przekazie ogólnie na oferowane za ich pośrednictwem usługi i ich jakość i z swym przekazie zachęcała do z nich skorzystania np. „wymiana walut przez Internet”, „wymiana walut on-line”, „omiń kolejki w kantorze”, „99% pozytywnych opinii”, „zaoszczędź 6% na wymianie walut, sprawdź nas teraz!”, „szybko, tanio, bezpiecznie”, „wymiana walut nigdy nie była taka prosta” etc. Taka treść reklam, w połączeniu ze sposobem ich prezentacji na tle pozostałych wyników wyszukiwania (co ma jednak drugorzędne znaczenie, skoro był on narzucony przez właściciela wyszukiwarki internetowej, choć nie może być jednocześnie lekceważony) dawała każdemu internaucie mającym być odbiorcą usług internetowej wymiany walut, którą trudnili się zarówno powód jak i pozwany, zarówno profesjonaliście, ale i osobom fizycznym chcącym skorzystać z takich usług, będącemu dostatecznie uważnym i rozsądnym, właściwie poinformowanym o rynku usług wymiany walut on-line, o przeciętnej zdolności percepcyjnej możliwość stwierdzenia, że będą pochodzić one nie od powoda a od innego podmiotu, zachęcającego do wypróbowania jego usług. Sąd Odwoławczy stoi na stanowisku – co już wskazano – że samo wyświetlenie się reklamy, będące konsekwencją wpisania słowa kluczowego identycznego czy podobnego do znaku powoda, nie tworzyło jeszcze takiego skojarzenia pomiędzy powodem a pozwanym, które wskazywałoby na ich powiązania gospodarcze i źródło pochodzenia reklamowanych usług. Sąd Apelacyjny nie zgadza się jednocześnie ze stanowiskiem Sądu Okręgowego, że aby uznawać, że reklama pozwanego nie wprowadza odbiorców w błąd, koniecznym byłoby dodatkowe umieszczenie w jej treści wyraźnego komunikatu, że strona internetowa, do której link reklamowy prowadzi, nie należy do powoda lub przedsiębiorstwa z nim powiązanego. Jak już wyjaśniono, odbiorca musi mieć możliwość ustalenia, od kogo reklamowane usługi będą pochodzić, a to już jest spełnione, gdy w treści reklamy (nawet tej części, będącej linkiem) wyraźnie wskazano na strony internetowe pozwanego tj. (...)bądź internetowykantor.pl, a jednocześnie w żaden element jej treści nie sugerował bezpośrednio czy nawet pośrednio na powiązania z powodem czy jego kantorem internetowym (...). Podkreślenia ponadto wymaga, że każda osoba poszukująca danych usług, czy to w życiu realnym czy za pośrednictwem sieci Internet, z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, że może być ona oferowana nie przez jeden, a kilka podmiotów. Co więcej, powód i pozwany byli wiodącymi graczami na rynku internetowej wymiany walut, przy czym pozwany nawet z większym w nim udziale, a nadto nie zostało wykazane (a ewentualny ciężar dowodzenia takiej okoliczności spoczywał na powodzie, jako dochodzącym ochrony) aby w powszechnej świadomości tylko powód świadczył takie usługi w czasie, w jakim miało dochodzić do zarzucanych naruszeń. Nie było też mowy o tym, że powód prowadzi sieć handlową zrzeszającą innych przedsiębiorców trudniących się internetową wymianą walut albo chociaż jako taki podmiot funkcjonuje w świadomości odbiorców takich usług. Nie było także dowodów na to, że dostatecznie dobrze poinformowany odbiorca mógł mieć przeświadczenie o powiązaniach kapitałowych powodowej i pozwanej spółki. Słusznie pozwany wskazywał, że w niniejszej sprawie model „przeciętnego internauty”/”przeciętnego odbiorcy” musi także uwzględniać element pewnego rozeznania na rynku usług wymiany walut przez Internet. Kryteria mające kształtować wzorzec przeciętnego klienta nie mogą pomijać możliwości samodzielnej weryfikacji uzyskanych informacji i wyobrażeń przez adresata reklamy o towarze, warunków panujących na określonym segmencie rynku, a także potrzeb do zaspokojenia których uczestnik rynku zmierza podejmując decyzję o nabyciu reklamowanego towaru (por. wyrok Sądu Najwyższego z 3 grudnia 2003 r., I CK 358/02, LEX nr 465048 i wskazane tam orzecznictwo).

Nie jest dla Sądu Apelacyjnego, inaczej niż dla Sądu Okręgowego, dostatecznym argumentem za naruszeniem przez reklamy pozwanego funkcji oznaczenia pochodzenia znaku towarowego powoda okoliczność, że na infolinię powoda dzwonili klienci, którzy chcieli ustalić status realizacji transakcji, po czym okazywało się, że transakcja została zawarta w jednym z serwisów pozwanego. Po pierwsze nie wiadomo ile razy takie przypadki miały miejsce w okresie w jakim miało dochodzić do naruszeń, przy czym należy podkreślić, że z zeznań świadka P. D. wyraźnie wynika, że taki przypadki odnotowywał tylko w 2013 r. Świadek K. S. natomiast ogólnikowo zeznawał o sytuacjach pomyłek wśród klientów tak powoda jak i pozwanego, nie potrafił jednak wskazać – na stanowcze zapytanie Sądu – ile takich sytuacji miało miejsce albo ilu klientów one dotyczyły, dodając jedynie, że było ich „bardzo dużo”, co natomiast pozostaje jedynie w sferze opinii świadka, nie zaś faktów. Po drugie nie wiadomo nic o osobach, które popadały w rzeczony błąd, a w szczególności, że wpisywały się one w ww. model „przeciętnego internauty”/”przeciętnego odbiorcy”. Można mieć co do tego jednak wątpliwości, mając na względzie, że świadek P. D. wprost zeznał, że takie incydenty zgłaszali klienci, którzy na pytanie z jakiej przeglądarki korzystają odpowiadali, że „z(...) Innymi słowy, z zeznań świadka wynika, że klienci powoda zgłaszający problemy na infolinię nie odróżniali aplikacji/programu służącego do przeglądania sieci Internet od sprzętu komputerowego. Świadek wskazał także dodatkowo, że niektórzy klienci powoda nie posiadali „ dostatecznej wiedzy w temacie poruszania się po Internecie”. Już zatem tylko na marginesie można dodać, że w relewantnym w kontekście zeznań świadka okresie tj. pomiędzy listopadem 2011 a 31 grudnia 2013 r., jak wynika z opinii biegłych, reklama pozwanego po wpisaniu słów „ (...)lub (...) wyświetliła się ponad milion razy, natomiast kliknięto ją jedynie w ok. 66 000 przypadków. Oznacza to, że 93% wyszukujących nie kliknęło w reklamy pozwanego i to mimo, że wyświetlały się one jako pierwsze na liście wyników, co również nakazuje krytycznie spojrzeć na osoby, które w ten link kliknęły będąc w błędnym przeświadczeniu, że odsyłają one do strony internetowej, za pośrednictwem której usługi świadczy powód (co dodatkowo zapewne stanowi jedynie odsetek osób, które weszły w interakcję z reklamą pozwanego, albowiem zasady logiki nakazują przyjmować, że wśród nich były także osoby zainteresowane pozytywnym przekazem reklamowym).

Idąc dalej, zdaniem Sądu Apelacyjnego nie zostało dostatecznie wykazane, że w treści reklam pozwanego, emitowanych na bazie słów kluczowych będących oznaczeniami podobnymi do znaku towarowego powoda, oznaczenia te się pojawiały. Przy czym – zgodnie z twierdzeniami powoda – miało to dotyczyć jedynie haseł (...), a nadto wyłącznie reklam serwisu (...)(słowa te miały pojawiać się w treści linka reklamowego, przenoszącego na stronę tego serwisu). Oczywiście, Sąd Odwoławczy ma na uwadze, że w niniejszej sprawie ponad wszelką wątpliwość zostało wykazane, że pozwany korzystał z narzędzia (...) (...) tj. mechanizmu dynamicznego wstawiania słów kluczowych do treści reklam, który pozwala umieszczać hasła wyszukiwane przez użytkowników w treści reklam, które dla tych zapytań zostały wyświetlone. Jak wyjaśnił biegły, narzędzie działa to w ten sposób, że jeżeli reklamodawca użył w nagłówku reklamy słowa (...), to słowo to znajdzie się w nagłówku reklamy podczas jej emisji, a ponadto taki sam efekt może być osiągnięty przy użyciu mechanizmu (...) nawet jeśli w treści reklamy nie użyto wprost słowa (...). Rzecz jednak w tym, że biegły w niniejszej sprawie nie wypowiedział się konkretnie co do tego, że takie przypadki miały miejsce. Co więcej, biegły wyjaśnił, że biorąc pod uwagę ustawienia reklam wprowadzone przez powoda jak na k. 3026-3029, reklama wyświetliłaby się ze słowem (...)jeżeli spełnione zostałby dwa warunki tj. gdyby użytkownik wyszukiwał tego słowa, a dodatkowo gdyby reklama została mu wyemitowana dla tego hasła. Jednocześnie biegły zaznaczył jednak, że historia zmian kryteriów emisji reklam jak na k. 3026-3029 nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, jakimi kryteriami emisji i wyszukiwanym frazami były powiązane reklamy, których zmiany dotyczyły, a które powstawały w oparciu o szablony (...) Dodatkowo biegły podkreślił, że materiały pozyskane podczas oględzin nie pozwalają mu na stwierdzenie ile reklam, w których treści wykorzystywane były słowa kluczowe zawierające oznaczenia podobne, mogło zostać wygenerowanych przy zastosowaniu mechanizmu(...) (por. str. 17-18 opinii instytutu naukowego - (...) (...) we W. z dnia 26.06.2019 r.;. k. 5394-5395, t. XXVII akt). Również podczas ustnego uzupełnienia opinii na rozprawie w dniu 12 grudnia 2019 r. biegły wskazał, że choć nie jest wykluczone aby za pomocą mechanizmu (...)reklamy emitowane na zlecenie pozwanego zawierały w swojej treści słowa-klucze, to jednak nie jest w stanie wypowiedzieć się co do tego, czy takie przypadki miały miejsce i ile razy. Oznacza to, że dowód z opinii biegłego mógł być jedynie początkiem dowodzenia okoliczności pojawiania się w treści reklam słów kluczowych, a jej dowiedzenie przez powoda wymagało przedłożenia dalszych dowodów np. w postaci zrzutów ekranu dokumentujących ten fakt. Powyższe z pewnością nie byłoby dla powoda problematyczne, zważywszy na ilość przedłożonych do akt sprawy zrzutów ekranu, a także okoliczność wynikającą z zeznań świadka K. S., że powód prowadził monitoring internetu i wykonywał takie zrzuty codziennie. Tymczasem – co już wskazano powyżej - powód na potwierdzenie tego faktu wyłącznie dwa samodzielnie wykonane zrzuty ekranu, a nadto zrzuty niekompletne (wycinki) i nie zawierające jakiegokolwiek oznaczenia daty. Dowody te, jak już wspomniano, nie mogły być uznane za wiarygodne. Mając przy tym na uwadze, że z pozostałych kilkuset pełnych zrzutów ekranu (czy to wykonanych przez powoda osobiście, czy też w drodze notarialnego otwarcia strony internetowej) okoliczność pojawiania się oznaczeń podobnych bezpośrednio w treści reklamy nie znajduje odbicia, to Sąd Apelacyjny uznał, że nie została ona wykazana.

Reasumując wszystko powyższe, uzasadniony okazał się zarzut pozwanego, że Sąd Okręgowy nieprawidłowo ocenił, że postępowanie pozwanego wypełniło przesłanki naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy powoda poprzez naruszenie jego funkcji oznaczenia pochodzenia, a to poprzez używanie oznaczeń do niego podobnych celem oznaczenia usług identycznych w sposób stwarzający ryzyko wprowadzenia odbiorców w błąd. Zatem roszczenia powoda, sformułowane w oparciu o przepisy art. 296 ust.1 i ust. 2 pkt 2 pwp, uznać należało za bezzasadne.

Na zakończenie należy wskazać, że Sąd Odwoławczy odnotował, że w odpowiedzi na apelację pozwanego, powód powoływał się także – na wypadek uwzględnienia zarzutów pozwanego – że sposób korzystania przez niego z oznaczeń podobnych, zagrażał także funkcji gwarancyjnej, reklamowej i inwestycyjnej znaku towarowego powoda. Niemniej jednak podkreślenia wymaga, że twierdzenia powoda w tym zakresie nie były podnoszone w toku procesu przed Sądem Okręgowym, nie mówiąc już o ich rozwinięciu czy wykazaniu. Twierdzenia te były zatem spóźnione i już chociażby z tego powodu nie powinny być uwzględnianie. Niemniej jednak należy zauważyć, że poprzez ich podniesienie powód de facto zmierzał do wskazania alternatywnej podstawy faktycznej dochodzonych roszczeń w oparciu o przepis art. 296 pwp (naruszenie prawa do znaku w inny sposób niż naruszenie jego funkcji oznaczenia pochodzenia) co było na etapie postępowania apelacyjnego niedopuszczalne. Określony w art. 383 kpc zakaz rozszerzania powództwa w apelacji oznacza również, że powód nie może na tym etapie postępowania zmodyfikować żądania pozwu w taki sposób, że dochodziłby tego samego świadczenia co przed sądem pierwszej instancji, jednakże przy powołaniu się na całkowicie inne okoliczności (tj. odmienna podstawa materialnoprawna dochodzonego roszczenia). Zmiana podstawy faktycznej roszczenia jest bowiem równoznaczna z dochodzeniem de facto odmiennego roszczenia, nawet jeżeli oba te roszczenia są takie same co do przedmiotu czy też wysokości żądanej kwoty.

Zachowanie pozwanego jako czyn nieuczciwej konkurencji.

Słusznie także w apelacji pozwany oponował przeciwko ocenie Sądu Okręgowego, że dopuścił się on poprzez stosowanie reklamy kontekstowej, wyświetlanej w oparciu o słowa-klucze podobne do znaku towarowego powoda bądź jego firmy, czynu nieuczciwej konkurencji stypizowanego w art. 16 ust. 1 pkt 2 uznk.. Również i w tym zakresie bowiem rozważania Sądu Okręgowego nie zasługiwały na podzielenie.

Przepis art. 3 ust. 2 uznk wskazuje, że czynem nieuczciwej konkurencji jest zakazana lub nieuczciwa reklama. W myśl natomiast art. 16 ust. 1 pkt 2 uznk. rodzajem nieuczciwej reklamy jest reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi. Przepis ten odnosi się wyraźnie do treści reklamy, a więc wymowy, wydźwięku reklamy, przekazu jaki niesie ze sobą reklama. Czyn nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy miałby zatem miejsce, gdyby pozwany w sposób nieuprawniony podszywał się pod powoda, gdyby linki - po ich wywołaniu hasłem np. (...) lub (...) kierowałyby na stronę pozwanego sugerując jednocześnie w swej treści, że są to strony powoda (gdy w rzeczywistości byłyby to strony internetowe pozwanego) lub gdyby były ich treść była tak niejasna, że przeciętny klient mógłby pozostawać w błędzie co do tożsamości przedsiębiorcy do którego należy reklama lub reklamowałyby produkty pozwanego w odniesieniu do produktów powoda stawiając te ostatnie w niekorzystnym, nieprawdziwym świetle. Jak już wyjaśniono obszernie powyżej, z przedłożonych przez powoda wydruków zrzutów ekranu, dokumentujących treść reklam pozwanego i sposób ich prezentacji odbiorcom, wynika jednoznacznie, że nie zawierały one żadnych z ww. treści, a zatem nie mogły być one ocenione negatywnie tj. jako stanowiące reklamy nieuczciwe w rozumieniu art. 16 ust. 1 pkt 2 uznk.

Dodatkowo, Sąd Apelacyjny pragnie zauważyć, że zgodnie z jej art. 1, ustawa z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji reguluje zapobieganie i zwalczanie nieuczciwej konkurencji w działalności gospodarczej - w interesie publicznym, przedsiębiorstw oraz klientów, nie może jednak być traktowana jako instrument służący wyeliminowaniu konkurencji w ogóle, w celu zachowania przez przedsiębiorcę posiadanej pozycji rynkowej. ( por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie w wyroku z 30 września 1998 r. sygn. akt I ACa 281/98, Apel.-Lub.1999/1/1). W uzasadnieniu wyroku z 11 lipca 2002 r. (I CKN 1319/00 OSNC 2003/5/73) Sąd Najwyższy stwierdził m.in., że założeniem ustawy jest ochrona atrakcyjnej siły przedsiębiorcy oraz jej oddziaływanie na krąg odbiorców. Chodzi o rozgraniczenie między działaniem uczciwym i zgodnym z prawem, a wykraczającym poza ustanowione reguły, nie zaś o ochronę konkretnego osiągnięcia. Ustawa ma zatem na celu zapewnienie prawidłowości zachowania się i działania podmiotów gospodarczych w warunkach wolnej konkurencji i dostępu do rynku na równych prawach. Realizacja konstytucyjnej zasady wolności gospodarczej uzasadnia poszukiwanie równowagi między wolnością rynku i swobodą obrotu a celami ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, określonymi w art. 1.

To mając na uwadze, Sąd Odwoławczy stoi na stanowisku, że gdy reklama wyświetlana w internecie na bazie słowa kluczowego nie oferuje zwykłej imitacji towarów lub usług innego przedsiębiorcy, a ma na celu zaprezentowanie odbiorcom w sposób ogólny i nie wprowadzający w błąd co do ich pochodzenia alternatywę dla usług nawet tożsamych, to należy stwierdzić, że takie działanie jest elementem zdrowej i uczciwej konkurencji na rynku. Jak już podkreślano, nie można pomijać, że oceny wprowadzenia w błąd należy dokonywać przy uwzględnieniu odbiorców do których skierowane są usługi, przy czym uwzględniać należy model odbiorcy przeciętnego, dostatecznie dobrze poinformowanego, uważnego i rozsądnego, a zatem takiego, który ma świadomość istnienia na rynku internetowej wymiany walut co najmniej kilku podmiotów, w tym dwóch największych – pozwanego i powoda. Z doświadczenia życiowego wynika, że usługi wymiany walut on-line skierowane są do klientów, którzy decyzje co do skorzystania z usług danego podmiotu, zważywszy na ich charakter i znaczenie, nie podejmują bez uprzedniego rozpoznania rynku i dostępnych na nim ofert (podobnie jak w przypadku innych usług bankowych i finansowych). Sąd Apelacyjny nie podziela przy tym stanowiska jakoby zachowanie pozwanego naruszało dobre obyczaje wśród przedsiębiorców, a w szczególności by czerpała on i czerpie rezultaty z pozycji powódki wypracowanej na rynku usług internetowej wymiany walut, gdy w istocie pozwany wypracowała sobie na tym rynku własną pozycję., podobnie jak i taką pozycję w tym segmencie powód, przy czym to pozwany jest podmiotem posiadającym większy udział w tym rynku. Przy ocenie w kontekście klauzuli dobrych obyczajów, jak i zasad współżycia społecznego nie można uwzględniać wyłącznie interesów tylko strony, której dane prawo przysługuje z pominięciem pozostałych okoliczności w jakich realizowało się określone zachowanie strony przeciwnej, w tym i faktu że powód i pozwani funkcjonowali na rynku jednocześnie, a pozycja każdego z nich była na nim ugruntowana. Jednocześnie nie zostało wykazane aby w jakikolwiek sposób ucierpiał w wyniku działań pozwanego interes klientów, że doszło do jego naruszenia, chociażby za względu na jakość usług świadczonych przez pozwanego, a stanowiących dla odbiorców alternatywę dla usług powoda (i jako takich reklamowanych).

Wreszcie, Sąd Odwoławczy pragnie wskazać, że postępowanie pozwanego nie wypełniało czynu nieuczciwej konkurencji stypizowanego w art. 10 ust. 1 uznk. Na możliwość popełnienia takiego deliktu nieuczciwej konkurencji powoływał się w niniejszym procesie powód, a powyższe pozostało poza oceną Sądu Okręgowego, wobec czego Sąd Apelacyjny czuje się w obowiązku odnieść i do tej kwestii.

Zgodnie z przepisem art. 10 ust. 1 uznk,, czynem nieuczciwej konkurencji jest takie oznaczenie towarów lub usług albo jego brak, które może wprowadzić klientów w błąd co do pochodzenia, ilości, jakości, składników, sposobu wykonania, przydatności, możliwości zastosowania, naprawy, konserwacji lub innych istotnych cech towarów albo usług, a także zatajenie ryzyka, jakie wiąże się z korzystaniem z nich. Dla oceny sprzeczności działania pozwanego z regułami uczciwej konkurencji na gruncie tego przepisu należy stosować odpowiednio zasady wypracowane w prawie znaków towarowych. Tymczasem, jak już wyjaśniono w poprzedniej części uzasadnienia, w przekonaniu Sądu Odwoławczego, w świetle zaprezentowanego przede wszystkim przez powoda materiału dowodowego uznać należało, że treść reklam, rozumiana jako sposób oznaczenia usług świadczonych przez pozwanego była na tyle jasna i nie budząca wątpliwości, że nie istniało ryzyko wprowadzenia w błąd internautów zainteresowanych korzystaniem z usług wymiany walut on-line co do ich pochodzenia od stron postępowania, a zatem nie można mówić o tym, że pozwany dopuszcza się czynu nieuczciwej konkurencji stypizowanego w art. 10 ust. 1 uznk.

W związku z powyższym, roszczenia powoda, sformułowane w oparciu o przepis art. 18 ust. 1 pkt 1-6 uznk, również uznać należało za nieuzasadnione.

Naruszenie przez pozwanego praw powoda do firmy poprzez używanie jako słów kluczowych zwrotów(...)oraz (...)

Nie zasługiwała na podzielenie ocena Sądu I instancji, iż pozwany dopuścił się naruszenia praw powoda do firmy w rozumieniu art. 43 10 kc. Słusznie była ona kwestionowana przez pozwanego w apelacji.

Przepis art. 43 10 kc stanowi, że przedsiębiorca, którego prawo do firmy zostało zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać usunięcia jego skutków, złożenia oświadczenia lub oświadczeń w odpowiedniej treści i formie, naprawienia na zasadach ogólnych szkody majątkowej lub wydania korzyści uzyskanej przez osobę, która dopuściła się naruszenia. Przywołany powyżej przepis określa środki ochrony bezwzględnego, skutecznego erga omnes prawa do firmy. Jak wskazuje się przy tym w doktrynie i orzecznictwie, reżim ochrony prawa do firmy jest autonomiczny i odrębny od reżimu ochrony dóbr osobistych osób fizycznych oraz osób prawnych tj. art. 23, art. 24, art. 43 k.c . (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 11 czerwca 2012 r., V ACa 255/12, LEX nr 1258321). Oznacza to, że art. 43 10 k.c., zawierający środki ochrony prawa do firmy, wyłącza stosowanie przepisów o ochronie dóbr osobistych w odniesieniu do ochrony firmy.

Z przytoczonej powyżej treści art. 43 10 k.c. wynika, że przesłanką ochrony prawa do firmy jest jej zagrożenie cudzym działaniem. Zagrożenie to musi mieć charakter obiektywny i nie jest wystarczające samo przeświadczenie uprawnionego o istnieniu takiego zagrożenia lub naruszeniu jego prawa podmiotowego. W orzecznictwie wskazuje się, że zagrożenie prawa do firmy ma miejsce wówczas, gdy z okoliczności sprawy wynika, że firma przedsiębiorcy została użyta w taki sposób, który wiąże się z ryzykiem pomyłki co do tożsamości przedsiębiorców lub miało na celu zdyskredytowanie uprawnionego przedsiębiorcy, wyeliminowanie go z rynku, podważenia zaufania klienteli lub naruszenie dobrego imienia przedsiębiorcy ( por. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 30 września 2021 r., VII AGa 335/20, LEX nr 3370015. wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 26 lipca 2012 r., I ACa 486/12, LEX nr 1238497; ).

To mając na uwadze należy wskazać, że w niniejszej sprawie, żadna z ww. okoliczności nie zachodziła, a zatem brak jest postaw do uznania, że doszło do zagrożenia prawa powoda do firmy działaniami pozwanego, co przesądzało o braku podstaw do zastosowania art. 43 ( 10 )k.c. W szczególności – co już wyczerpująco wyjaśniono powyżej – materiał sprawy nie pozwala na przyjęcie, że firma powoda tj.(...) czy (...) została użyta przez pozwanego w taki sposób, że prowadzić to mogło do pomyłki po stronie klientów tak pozwanego jak i powoda co do tożsamości pozwanego jako przedsiębiorcy i usługodawcy, czy również w kontekście związków (organizacyjnych, prawnych, gospodarczych) zachodzących między powodem a pozwanym.

W świetle powyższego za uzasadniony uznać należało zarzut apelacji dotyczący naruszenia przez Sąd Okręgowy art. 43 10 k.c., a co za tym idzie również ocenę, że mógł on stanowić podstawę dla uwzględnienia roszczeń powoda (o zaniechanie, o opublikowanie oświadczenia oraz o zapłatę tytułem wydania nieuzasadnionych korzyści).

Odnośnie pozostałych zarzutów apelacji powoda i pozwanego.

Mając na uwadze całokształt poczynionych rozważań, prawidłowym rozstrzygnięciem niniejszej sprawy winno być oddalenie powództwa w całości tj. co do każdego ze zgłoszonych roszczeń. Pozwany nie naruszył bowiem ani praw powoda do znaku towarowego, ani nie dopuścił się czynu nieuczciwej konkurencji, ani też nie naruszył praw powoda do firmy.

W tym stanie rzeczy, odnoszenie się do dotychczas nieomówionych zarzutów powoda, a dotyczących prawidłowości częściowego nieuwzględnienia roszczenia powoda o nakazanie, o opublikowanie ogłoszenia w prasie, o opublikowanie oświadczenia na stronie pozwanego oraz o zapłatę, jest bezprzedmiotowe. Nawet gdyby bowiem podzielić zarzuty powoda np. co do tego, że Sąd I instancji przyjął nieprawidłowy wariant wyliczenia korzyści uzyskanych przez pozwanego w związku z publikacją spornych reklam kontekstowych lub też, że Sąd winien był samodzielnie określić wysokość należnej do zwrotu kwoty w oparciu o przepis art. 322 kpc, to i tak nie miałoby to istotnego dla sprawy znaczenia, skoro wynik kontroli instancyjnej prowadzi do wniosku, że roszczenia te nie powinny być uwzględniane w żadnej części.

Nie ma też potrzeby odnoszenia do wyartykułowanych przez strony zarzutów przeciwko zawartego w punkcie 7 skarżonego wyroku postanowienia w przedmiocie kosztów postępowania, zważywszy, że wobec konieczności zmiany wyroku co do orzeczenia o roszczeniach głównych zmianie ulec musi także orzeczenie o kosztach postępowania pierwszoinstancyjnego.

Rozstrzygnięcie w przedmiocie apelacji stron i kosztach postępowania odwoławczego.

Mając na uwadze całokształt powyższych rozważań, a także fakt, że wyrok Sądu Okręgowego został zaskarżony przez obie strony i to w takich zakresach, że nie uległ on uprawomocnieniu zasadniczo w żadnej części za wyjątkiem punktu 7. dotyczącego ustalenia ostatecznych opłat sądowych, co z kolei dawało Sądowi Odwoławczemu możliwość nadania mu dowolnej treści w zakresie orzeczenia o zgłoszonych roszczeniach, Sąd Apelacyjny na podstawie art. 386 § 1 kpc, sąd apelacyjny orzekł jak w punkcie I. lit. a – d wyroku.

W konsekwencji wydania orzeczenia reformatoryjnego, zmianie uległo również rozstrzygnięcie o kosztach postępowania przed Sądem I instancji o których orzeczono na podstawie art. 98 kpc w zw. z art. 99 kpc art. 108 § 1 kpc obciążając kosztami postępowania tego postępowania powoda w całości, pozostawiając ich szczegółowe rozliczenie referendarzowi sądowemu – żadne z roszczeń powoda nie zasługiwało bowiem na uwzględnienie.

W punkcie II. wyroku, na podstawie art. 385 kpc, sąd apelacyjny oddalił apelację powoda w całości jako bezzasadną.

W punkcie III. lit. a – b wyroku zawarto rozstrzygnięcie w przedmiocie kosztów procesu przed Sądem Apelacyjnym.

O kosztach w instancji odwoławczej wywołanego apelacją pozwanego orzeczono na podstawie art. 98 kpc w zw. z art. 99 kpc art. 108 § 1 kpc w zw. z art. 391 § 1 kpc, uznając pozwanego za wygrywającego to postępowanie w całości. Apelacja pozwanego okazała się uzasadniona i prowadziła bowiem do zmiany zaskarżonego w zaskarżonym zakresie i oddalenia powództwa również w tej części, która została uwzględniona przez Sąd Okręgowy, a w konsekwencji do oddalenia powództwa w całości. Wobec powyższego powód, jako przegrywający postępowanie apelacyjne w tej części obowiązany jest zwrócić powódce poniesione przez nią koszty związane z wniesieniem przez nią apelacji, których wyliczenie pozostawiono, na podstawie art. 108 § 1 kpc referendarzowi sądowemu w sądzie pierwszej instancji.

Natomiast o kosztach postępowania apelacyjnego wywołanego apelacją powoda orzeczono na podstawie art. 98 kpc w zw. z art. 99 kpc art. 108 § 1 kpc w zw. z art. 391 § 1 kpc. Apelacja powoda okazała się w całości w bezzasadna, wobec czego powoda winno się traktować jako przegrywającego postępowanie apelacyjne w tej części. Powód jako przegrywający postępowanie odwoławcze wywołane swoją apelacją jest zobowiązany zwrócić pozwanemu poniesione przez nią koszty postępowania apelacyjnego związane z obroną przed tą apelacją, których wyliczenie pozostawiono, na podstawie art. 108 § 1 kpc referendarzowi sądowemu w sądzie pierwszej instancji.

Jacek Nowicki

Tomasz Chojnacki

Ryszard Marchwicki

Umieściła w Portalu Informacyjnym:

St. sekretarz sądowy

(...)

(...)

Dodano:  ,  Opublikował(a):  Danuta Wągrowska
Podmiot udostępniający informację: Sąd Apelacyjny w Poznaniu
Osoba, która wytworzyła informację:  sędzia Tomasz Chojnacki,  Katarzyna Kijowska
Data wytworzenia informacji: